Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Więc i ja dołączę i opiszę naszą historię.

Wraz z moją córką borykamy się z tą straszną sytuacją od połowy 2014 roku. Na początku ojciec zabierał Basię do naszego "starego mieszkania" wraz z nową partnerką. Córka po powrocie od ojca płakała, "że nowe dziecko zajęło jej pokój, jej łóżeczko, zabawki, rzeczy" których przecież nie mogłyśmy zabrać z mieszkania bo były mąż wymienił zamki w drzwiach.

Mimo wszystko przez długi czas wysyłałam córkę na spotkania z ojcem, po których wracała w bardzo złym  stanie psychicznym, płakała, krzyczała "ugotuje tatę w kotle, tam nikt się mną nie zajmuje, tato wychodzi tylko po to, aby palić papierosy, zmusza mnie do jedzenia rzeczy których nie lubię, mam siedzieć przy stole dopóki nie zjem czegoś co jest niedobre ..."

... Wakacje kolejnego roku - lipiec (pierwsze na które wyjeżdżała), dwa miesiące mojego namawiania wówczas 6 letniej córki żeby pojechała z ojcem, zapewniania że codziennie będziemy miały kontakt a tato na pewno ją przywiezie jeśli będzie bardzo tęskniła ... 10 minut po wyjeździe  z domu telefon Basi został wyłączony a były mąż przestał odbierać telefony i tak przez kolejnych 16 dni. 16 dni wieczności, nieskończoności, rozpaczy przede wszystkim Basi. Wróciła ... rzuciła mi się na szyje i powiedziała że nigdy więcej nie pojedzie, błagała abym więcej jej nie wysyłała, błagała z płaczem. Sierpień... zbliża się kolejny wyjazd do ojca na dwa tygodnie, przyjeżdża, Basia chowa się i z płaczem błaga, abym jej nie wysyłała. Ojciec wzywa policje, bo przecież "matka nie chce wydać dziecka". Policja przyjeżdża, stres dziecka rośnie, jednak panowie policjanci informują, że nie mają prawa wyrwać dziecka. Wrzesień, zbliża się weekend w ojcem, namawiam Basię, aby pojechała do taty. Jedzie, pod warunkiem, że czas spędzą u cioci, którą lubi. Tato obiecuje lecz kolejny raz oszukuje córkę... Powrót, już chyba nie musze opisywać szczegółów… Kolejny weekend, Basia spakowana ma pojechać do ojca, gdy on przyjeżdża Mała chowa się z przeraźliwym krzykiem i płaczem znów błagając o litość o to aby jej nie zmuszać...

Przez kolejny rok ojciec nie przyjeżdża, nie płaci alimentów, nie interesuje się dzieckiem... ale składa w sądzie wniosek o ukaranie mnie karą za niewydawanie dziecka, pomimo tego że nie przyjeżdża, nie kontaktuje się w tej sprawie. Oczywiście zostaje ukarana bo "przecież dziecko nie ma nic do powiedzenia, powinnam je zmusić i wysłać na siłę, wyrywać i przekazywać ojcu" Nie ma tu nawet znaczenia fakt, że ojciec nie przyjeżdża, to i tak jest moją winą.

Zagrożenie jest, ale ojciec nie pojawia się w ogóle w czas kontaktu! Nie pojawił się ani jednego razu w żadną wyznaczoną sobotę. Po roku zaczyna pojawiać się w szkole, "łapie" Basię (uczennicę 6 klasy) na przerwach, pomiędzy lekcjami, nie daje jej przejść, patrzą na to rówieśnicy, szepczą że znów tato Basi przyszedł, śmieją się z niej, ojciec szepcze jej "coś" do ucha. Basia wraca ze szkoły i leży do wieczora nie odzywając się do nikogo. Wieczorem prosi żebym zareagowała, prosi, aby jej pomóc bo sama nie potrafi sobie z tym poradzić, "mamo tato będzie na mnie krzyczał jak mu powiem, że nie chce, aby przyjeżdżał, boję się". Przez rok pozwalam na to, że może zawiążą jakiś kontakt, zbudują relacje, ale sytuacja się pogarsza, Basia jest w coraz gorszym stanie psychicznym, zaczynają reagować pracownicy szkoły z prośbami, aby rozwiązać sytuacje. Korzystam z pomocy psychologa, który wprost mówi, że to co robi tato Basi to przemoc, zarzuca mi że pozwoliłam na takie zachowanie i przez cały rok nie stanęłam w obronie córki. Fikcyjne spotkania w szkole mają jednak jakiś ukryty cel. Ojciec składa wniosek do sądu o zmianę kontaktów: kontakty z kuratorem (za którego ja miałabym płacić) ..., od piątku do niedzieli, miesiąc wakacji itd...

Na pierwszej rozprawie to na mnie krzyczy sędzina, "a co pani przeszkadza, że ojciec przychodzi do szkoły, czego ona ma się wstydzić? a co jak nie będzie chciała chodzić do szkoły to też jej pani nie puści, to pani rola w tym żeby dziecko pojechało" Nikt nie chce słuchać tego ,że ojciec wcale nie przyjeżdża, nie realizuje kontaktów, od dwóch lat ani razu nie pojawił się po Basię, spotkania w szkole mają charakter szczucia i zastraszania dziecka. A ojciec żeby dodatkowo nas zadręczyć składa zawiadomienia - donosy do każdej możliwej instytucji....

Bardzo szczątkowy opis całej sytuacji. Emocje biorą górę i nie jestem w stanie opisać najtrudniejszych dla nas scen, wielkiej niesprawiedliwości.